Warunki klimatyczne stale się zmieniają, lodowce topnieją, poziom oceanów rośnie. Jak myślicie jak to wszystko się skończy?
Udostępnij
Zarejestruj się w naszej społecznościowej wyszukiwarce pytań i odpowiedzi, aby zadawać pytania, odpowiadać na pytania innych i nawiązywać kontakty z innymi ludźmi.
Zaloguj się do naszej społecznościowej wyszukiwarki pytań i odpowiedzi, aby zadawać pytania, odpowiadać na pytania innych i nawiązywać kontakty z innymi ludźmi.
Zapomniałeś hasła? Wpisz swój adres e-mail. Otrzymasz link i utworzysz nowe hasło za pośrednictwem poczty elektronicznej.
Proszę krótko wyjaśnić, dlaczego uważasz, że to pytanie powinno zostać zgłoszone.
Proszę krótko wyjaśnić, dlaczego uważasz, że ta odpowiedź powinna zostać zgłoszona.
Proszę krótko wyjaśnić, dlaczego uważasz, że ten użytkownik powinien zostać zgłoszony.
Dowolne. Każdą katastrofę można wykreować. Czy będzie ona rzeczywista, czy medialna to już są szczegóły. Niemniej, zauważam iż ze wszystkim, co napisałeś, można polemizować.
Warunki klimatyczne stale się zmieniają. No, właśnie. I jaki z tego wniosek? Wiemy o tym, że klimat jako taki zmienia się w skali globalnej nieustannie. Można również wykazać powiązanie między 11-letnimi cyklami aktywności słonecznej a katastrofami na planecie. Coś tam też się czasem przebąkiwuje o możliwości uderzenia jakiejś asteroidy w powierzchnię Ziemi. A jednak prawdopodobieństwo tego wszystkiego pozostaje niezmiennie małe. Ludzie nadal żyją, karawana jedzie nadal.
Skądinąd przypomniałeś mi coś zgoła odmiennego, a mianowicie sprawę alternatywnej wersji wydarzeń co do, tak zwanej, paleoastronautyki. Niektórzy, w różnych starożytnych malowidłach ludzi w pojazdach, przywodzących na myśl statki kosmiczne, chcą widzieć kosmitów. A co jeśli to już wszystko było? Co, jeśli ludzie w przeszłości już kiedyś osiągnęli poziom lotów kosmicznych, ale sprawili, że planeta nie nadawała się do zamieszkania, więc część z nich przeniosła się na statki orbitalne, a później, gdy te się zepsuły, zeszli z powrotem, będąc branymi, przez cofniętych w rozwoju ludzi z powierzchni, za bogów? Wszakże Biblia zawiera taki iście merkantylny zapis o tym, że nieoznaczeni nie będą mogli nic kupować w dniach ostatecznych. Skąd taka uwaga nadana pieniądzom, gdy dzieje się Sąd Boży?
Więcej ci do tego dopowiem. Są takie rzeczy, które się same regulują, np. rozmiar populacji. Tylko że w skali globalnej. Takie mechanizmy nic sobie robią z granic państwowych, czy chciejstwa ludzi. Jeżeli tych będzie za dużo, to rozpoczną się procesy ograniczania ich ilości. Nie muszą to być wojny. Mogą to być za to tak „prozaiczne” zjawiska jak: coraz powszechniejsze depresje, zwiększona ilość zaburzeń osobowości, premiowanie zachowań antyspołecznych, ogólne zniechęcenie do życia i kształtowania swej przyszłości, moda na uciekanie od odpowiedzialności za własne życie, antynatalizm (negatywna postawa co do rozmnażania), wyrzekanie się lub osłabianie tradycji spajających społeczeństwo, darwinizm społeczny (podejście w stylu: nie radzisz sobie — tu masz sznur).
Lodowce topnieją. Topnieją czy się osuwają? Lodowce obecnie mamy tylko na biegunach. Mogą się one zacząć topić tylko wtedy, gdy zawita do nich temperatura ich topnienia, co w zasadzie czasami się dzieje. Ale jednak – to nie jest reguła. Jeżeli zaś się osuwają i spadają do oceanu, to tym bardziej topią się wolniej w zimnych wodach. Tak czy inaczej, na podniesienie się poziomu wód z tego powodu trzeba będzie trochę poczekać. Tymczasem w przeszłości… jedne lądy są zatapiane, ale za to w zamian podnoszą się z wody inne. Czyżby dziś miałoby być inaczej, tylko dlatego, że upolityczniony konsensus naukowy tak twierdzi?
Kiedyś geofizycy i geodeci zastanawiali się, gdzie znika z Bałtyku woda skoro obserwowali, że tafla tejże systematycznie opada. Pan Celsjusz, ten sam od skali Celsjusza, nie mogąc dociec przyczyny, postanowił na pewnym kamieniu nakreślić jej poziom ze swych czasów, by następne pokolenia mogły rozwikłać tę zagadkę. Dziś kamień ten prawie cały jest zalany. Taki opad i podnoszenie się wód w różnych miejscach na globie jest systematyczny i cykliczny.
Był sobie nawet taki dzień około roku 2010 (nie pamiętam dokładnie), kiedy to na Antarktydzie pewien naukowiec nagrał film, na którym widać fragment wielkości kontynentu osuwający się do oceanu. Powtarzam: wielkości kontynentu (chyba Australii). W przeciągu jednego dnia. Czy ktoś o tym w ogóle słyszał? Czy coś się stało ludziom z tego powodu?
Poziom oceanów rośnie. I? Myślisz, że ludzie sobie z tym nie poradzą? Czy większym problemem nie są tsunami, które, gwałtownie wdzierając się na ląd, zabijają ludzi, w porównaniu do stałego przypływu wody na brzegach, z którym ostatecznie można sobie poradzić podobnie do Holendrów ze swymi miastami usytuowanymi nad wodą?
Jak to się wszystko skończy? Tak, jak zawsze, tzn. Ziemia będzie dążyć do homeostazy (wyrównania do stanu równowagi). To, czy to zajmie sto lat czy sto milionów jest bez znaczenia – ona ma na to czas. W ogóle twoje pytanie jest nieco nieprecyzyjne. Domyślam się bowiem, że interesuje cię, co się stanie z ludźmi, a nie co się stanie w ogóle. Na to można odpowiedzieć identycznie.
Cywilizacja Sumerów w pewnym momencie doznała jakiegoś rodzaju katastrofy w skali całości swej bytności. Nigdy się już po tym nie podnieśli. Ich miejsce zajęli Akadyjczycy. Podobnie w innych miejscach, w innych czasach. Gdy dochodzi do wielkich przemian, na które ludzie nie są gotowi w ten czy inny sposób — cywilizacja upada. To się stanie. Dlatego też twierdzenia o tym, że „świat po pandemii będzie innym światem” są jak najbardziej uzasadnione.