Czy istnieją jakieś bariery biologiczne dla gatunków innych niż ludzie, aby wykształcić inteligencję na poziomie człowieka? Czy jest to po prostu kwestia czasu?
Czy istnieją jakieś bariery biologiczne dla gatunków innych niż ludzie, aby wykształcić inteligencję na poziomie człowieka? Czy jest to po prostu kwestia czasu?
Udostępnij
Nie wydaje mi się, by takie bariery istniały per se, lecz jednocześnie nie wydaje mi się, by taka możliwość została wykorzystana. Rzecz w tym, że wszystko od siebie zależy, a w przyrodzie istnieje pewnego rodzaju nieprzekraczalna hierarchia. Każde stworzenie spełnia swoje zadanie i nie wykracza poza pewne ramy. Gdyby zaś czas miał grać tutaj rolę, to wtedy pierwsze organizmy powinny mieć, przynajmniej hipotetycznie, największą inteligencję.
W zasadzie to, o co mi tutaj chodzi to długie opowiadanie. Niekoniecznie spójne i ściśle poprawne z tzw. konsensusem naukowym.
Stworzenia mają inteligencję na takim poziomie, jakim potrzebują. Rozumiem przez to iż kształt ciała jest określany przez rodzaj informacji możliwych do przyjęcia i przetworzenia. W związku z tym taką teoretyczną barierą, o której wspominasz, może być biom (środowisko życia) albo uposażenie biologiczne (ot, choćby struktura mózgu). I tak, np. są takie żyjątka, które pojawiają się tylko w wodzie, której czystość określamy na co najmniej 75 %. Dzięki tej zresztą właściwości stały się one organicznym miernikiem jakości wody (na tej podstawie uznajemy iż Bałtyk jest morzem zanieczyszczonym). Gepard nie ugryzie swej naturalnej zdobyczy, jeżeli ta nie będzie uciekała, nawet jeśli będzie on na skraju śmierci głodowej. Antylopa może mu stać przed nosem, lecz jeśli nie będzie się gwałtownie poruszać, to on też pozostanie bierny. Co się tyczy ośrodków, gdzie ludzie pływają z delfinami, to można przeczytać sobie anegdoty o tym, że stworzenie to potrafi dotknąć skóry człowieka nosem całkiem delikatnie, niczym płatek kwiatu muskający nam dłonie. Z innej strony, wiemy, że bez mózgu można spać (udowodniono to na przykładzie pewnego gatunku ośmiornicy). Żyją też ludzie bez mózgu, choć wyglądają nieco niepokojąco. Serce zawiera komórki nerwowe, co może odpowiadać za sytuacje, gdzie ludzie po przeszczepach tegoż nagle nabierają nowych sobie nawyków, które, tak się składa, są takie same jak nawyki dawcy organu. Poza tym wiemy, że ssaki, ryby i owady czują ból (to ostatnie udowodniono dopiero w 2021 r.). Pytanie brzmi: w jaki sposób takie szczegóły wpływają na rozwój inteligencji u takich stworzeń?
Zgodnie z tzw. teorią interfejsu jesteśmy ograniczeni w postrzeganiu rzeczywistości wszechświata do interfejsu, który posiadamy (głównie zmysłów). Nie potrafimy dostrzeć światła ultrafioletowego, chociaż inne żyjątka to potrafią. Z drugiej strony tylko człowiek w królestwie zwierząt odbiera pełną paletę kolorów światła widzialnego. Psy mają podobno widzieć tylko niebieski i żółty, a reszta jest dla nich widoczna w odcieniach szarości. I znowu, z innej strony, pewni naukowcy stworzyli swego czasu urządzenie, którego używa się tak, że oni sobie coś do niego mówią, ono zaś przekłada to na język wielorybów. Jakkolwiek było to dość upośledzone, o tyle nawet udało im się uzyskać jakąś odpowiedź, dzięki czemu doszli do wniosku, że różne grupy tych ryb posługują się innymi gwarami, bo nie reagują na te same piski i dźwięki, co inne z tego samego gatunku.
Istnieje również taki efekt polegający na tym, że przypływ podnosi wszystkie łodzie. Jeśli jakiś gatunek podnosi swą inteligencję, to inne wokół niego żyjące również to robią, a przynajmniej dopasowywują się do zmienionej sytuacji. Nie jestem tutaj pewny, czy twe pytanie wynika z ciekawości, czy może raczej z jakiegoś rodzaju strachu mającego konotacje z negatywnymi scenariuszami rozwoju sztucznej inteligencji. Niemniej, zauważ że inteligencji przypisujemy zbyt wielkie znaczenie. Głównie dlatego iż inteligencja nie równa się mądrości. Czysta możliwość przetwarzania informacji nie równa się umiejętności ich wykorzystywania w określonym kierunku. Dołożyć do tematu w tym miejscu można problem imitacji: jak odróżnić istotę świadomą od jej imitacji tak idealnej, że nieodróżnialnej od tej pierwszej?
Co więcej, gwoli ścisłości, to nie jest tak, że człowiek pochodzi od małpy. Darwin stwierdził jedynie, że człowiek i małpa mają wspólnego przodka. Podobnie jak komórki macierzyste mogą zostać dowolnym typem komórek (nerwowymi, mięśniowymi, podniebienia, itd.). W tym sensie każda komórka w ciele ma wspólnego przodka. Nie twierdzimy jednak z tego powodu, że np. serce pochodzi od kości. Innymi słowy małpy nie są ludźmi. Nie wykazują one zresztą chęci do tworzenia cywilizacji, chociaż porównujemy ich inteligencję z inteligencją ludzkich dzieci. W jaki sposób zresztą wyraża się inteligencja? Czego mamy szukać jako przejawu bezsprzecznego, ostatecznego dowodu jej istnienia? Wspomniane już psy uczą się rozpoznawać emocje pojawiające się na twarzy swego właściciela. Czy to dostosowanie czynie je inteligentniejszymi, czy może to kolejne dostosowanie z listy dostosowań? Pająki i kruki uznajemy za samoświadome, gdyż przechodzą tzw. test lustra (rozpoznają swoje odbicie w zwierciadle), lecz jakoś nie widzimy, by tworzyły one kultury. W przeciwieństwie do takich pszczół, gdzie można się takich rzeczy dopatrywać, a jednak tutaj mówimy o inteligencji roju (zbiorowej), która działa trochę na zasadzie i monarchii, i komunizmu. Poza tym, wszystkie podstawowe rodzaje emocji ludzi obserwujemy również u zwierząt. Słonie i niektóre ptaki przeżywają żałobę przed ciałami swych zmarłych towarzyszy, delfiny potrafią się bawić, koty lubią być głaskane, a konie czesane. Więcej nawet, bo przekłada się to niejako i na rośliny. Drzewa mogą komunikować się z innymi drzewami za pomocą systemu korzeniowego. Odnotowano taką sytuację, gdy pewien robak zaczął toczyć korę drzewa. Po pewnym zaś czasie kora drzew w pobliżu stała się bardziej toksyczna niż była w przeszłości.
Tak czy inaczej, każdy gatunek może się zdegenerować. Istnieje coś takiego, co można by określić jako opóźnienie biologiczne. W skrócie: jeśli mądry spółkuje z głupim, to głupiemu to nic nie daje (bo nie jest gotowy na to, by to wykorzystać), a mądry staje się głupszy. Taka jest konsekwencja społeczna, gdy przyzwala się na nieograniczone rozmnażanie ludzi pokroju psychopatów, osób antyspołecznych, czy po prostu tych z rodowymi (dziedzicznymi) chorobami „na ciele i duszy”. W istocie biolodzy coraz częściej mówią o tzw. dewolucji. Na czym ma to polegać? Otóż przez dekady trzeba było podnosić nieco trudność rozwiązywania testów IQ, by utrzymać tę samą miarę punktową (ten sam poziom dla ludzi o tym samym poziomie inteligencji ogólnej/poznawczej). Wnosimy przez to, że inteligencja ogólna populacji cały czas się podnosi. Dzisiejszy przeciętny Kowalski mógłby być geniuszem dla przeciętnego człowieka z dawnych czasów. Tymczasem w ostatniej dekadzie się takich korekcji nie czyni, gdyż po prostu nie ma na to potrzeby. Czy to oznacza, że ogółem ludzie stają się głupsi? Być może, a być może to kwestia przeniesienia akcentów, przeniesienia inteligencji emocjonalnej z interakcji z ludźmi na interakcję ze smartfonem. Dlaczego tak? Około 7. roku życia bowiem, dzieci przechodzą tzw. przycinanie synaptyczne. Do tego czasu sieć neuronowa rozrastała się bez ograniczeń. Teraz przyszedł czas na wzmocnienie tego, co było często używane; pozostawienie tego, co było średnio używanie; wycięcie tego, co było słabo używane albo w ogóle. W związku z tym, jeżeli dziecko od kołyski otrzymuje smartfona a jego kontakt z innymi jest ograniczony, to po przycinaniu synaptycznym efekt się nasili, a ono samo może już nie być w stanie zrozumieć w czym kłopot. Innymi słowy, korzystanie ze smartfona stanie się osią orientacji wychwytów mózgowych. Porównać to można sobie z tym iż ludzki mózg wydaje się być szczególnie dobrze dostosowany do orientowania się na: jedzenie, sen, seks, miłość, niebezpieczeństwo. To samo stanie się z takim dzieckiem, tyle że na poziomie fenotypu (cech osobniczych).
To wszystko to taka odpowiedź w zarysie.